środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 6: Dzień Optymizmu.

   Gniłam w tej głupiej wierzy od zawsze. Któregoś dnia do mojej komnaty (w najwyższej wierzy) wszedł książę. Pokonał smoka i uratował mnie. Otaczała go tęczowa aura, był taki przystojny... Podszedł do mnie i nachylił się żeby zbudzić mnie ze stu letniego snu.
   Nagle coś zaczęło tykać. Nie! nie teraz! Akurat jak ma mnie pocałować zaczyna coś tykać! Albo to jakaś bomba, albo mój budzik. Nie chcę wstawać!
   Nie otwierając oczu wyłączyłam budzik. Tym razem zobaczyłam różowe kucyki...
Zaraz...dlaczego jeden z nich liże mnie po twarzy? Co się dzieje?
   Otworzyłam oczy. Ozzy stał koło mnie i lizał.
-Dość! Dość! - krzyczałam - Już się obudziłam!
   Usiadłam na łóżku i wzięłam psa na ręce. Uśmiechnęłam się. Napłynęła we mnie fala optymizmu. Czasem tak jest, że po prostu człowiek jest wesoły. Ogłaszam Światowy Dzień Optymizmu!
   Pogłaskałam Ozzy'ego.
-Co u ciebie, mój książę? Która to godzinka? - zapytałam psa i spojrzałam na zegarek - Mój ty Boże!!! - gwałtownie wstałam, tym samym zrzucając Ozzy'ego na podłogę - Sorki, brachu! Ale za spóźnienie można dostać niezły ochrzan!
   Zaczęłam się ubierać. No tak... żaden dzień nie może być doskonały...
Zbiegłam do kuchni.
-Cześć mamo - powiedziałam - co na śniadanie? Gdzie tata? Wyszedł? Mam problem. Muszę biec do szkoły, a Ozzy mówi, że musi iść na spacer...
-Dziecko! Bież ty czasem oddech! - zwróciła mi uwagę mama i postawiła przede mną talerz z kanapkami. - Tata może wyjść z psem...
-Świetnie - rzekłam i zjadłam dwie kanapki - Muszę lecieć!
   Zarzuciłam plecak na ramię i wybiegłam z domu.

   Wbiegam jak jakiś wariat do szkoły. Było po dzwonku. Wbiegłam do szatni. Poślizgnęłam się na podłodze i nieźle glebnęłam. Mam nadzieję, że nikt tego nie widział... Powoli wstałam. Usiadłam na ławce i chwilę tak siedziałam. Byłam nieźle oszołomiona... Zaczęłam potem szybko zdejmować buty i wkładać szkolne tenisówki... Pognałam po schodach do sali chemicznej. Pomieszczenie jest na tyle duże, że chemię mieliśmy razem z 1a (z tym Młotkiem - Kubą)
   Kiedy wpadłam do pomieszczenia wszyscy zwrócili się w moją stronę. Chyba przerwałam Chwierczeskiej wykład... To źle... Jej się nie przerywa jak mówi...
- Dzień dobry - powiedziałam cicho
- Dlaczego się spóźniłaś na moją lekcję?! Nie wiesz, że chemia to bardzo ważny przedmiot?! - wybuchnęła nauczycielka - Proszę o wytłumaczenie!
- No więc... - uśmiechnęłam się
   Wiem, że nie powinno mi być wesoło, a jednak nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- Kiedy szłam do szkoły... - zwróciłam się bardziej w stronę uczniów, niż nauczycielki - Nagle przyleciało ufo. Było zielone i miało różową poświatę. Wylądowało dosłownie parę metrów ode mnie. Otworzyły się drzwi i ze środka wyszli... wojownicy ninja... - urwałam na chwilę, żeby do każdego dotarło to co powiedziałam
   Wszyscy wiedzieli, że zmyślam, a jednak słuchali z zainteresowaniem. Pani Chwierczeska nic nie mówiła. Zastanawiałam się czy to dobrze, czy źle...
- Zaatakowali mnie - kontynuowałam - Wszyscy mieli zamaskowane twarze. Widać było jedynie oczy, były czerwone, a białka nabiegłe były krwią... Uzbrojeni byli w... korektory... miecze... - poprawiłam się szybko
- Dość! - krzyknęła nauczycielka
- Proszę Pani! - odważył się ktoś powiedzieć - Niech Pani da jej dokończyć. Panią nie ciekawi co było dalej?
- Nie - powiedziała nauczycielka - Poza tym musimy wrócić do tematu. Ty Figa - zwróciła się do mnie - po lekcjach odsiedzisz tu kozę...
- Za co?! - próbowałam się bronić - Co ja zrobiłam?! Chciała Pani wytłumaczenia!
- Za opowiadanie bzdur - rzekła nauczycielka - i pyskowanie. Ty Serafin też przyjdziesz. Za głupią ciekawość.

   Kara za spełnienie polecenia, też coś! Kazała mi wyjaśnić spóźnienie, to wyjaśniłam... co prawda nie do końca zgadzało się z prawdą... ale trochę mnie poniosło... Do tego ten Młotek... gdyby siedział cicho nie musiałabym z nim siedzieć w kozie. Ciekawe czy naprawdę, aż tak zainteresowało go moje opowiadanko...
   Stanęłam przed drzwiami do chemicznej. Położyłam rękę na klamce. Przez chwilę się wahałam... co mnie tam czeka?
   Uśmiechnęłam się. Dzień optymizmu. Dobra... trzeba to przeżyć. Chcę mięć to już za sobą.
   Weszłam do pomieszczenia. Przy biurku siedziała pani Chwierczeska. Parę uczniów z innych klas siedziało w ławkach. Biedacy, też dostali karę... Usiadłam w trzeciej ławce pod oknem.
   W tym momencie wszedł Kuba. Rozejrzał się i usiadł w środkowym rzędzie w trzeciej. Chwierczeska wstała. Zaczęła coś ględzić o złym zachowaniu uczniów i o czymś jeszcze (nuda!). Popatrzyłam na innych. Wszyscy siedzieli prosto i wpatrywali się w nauczycielkę, prawie nie mrugając. Dlaczego oni wszyscy się tak jej boją? Potrafi tylko gadać i krzyczeć jak nadarzy się okazja. Zamiast tu siedzieć mogłabym, wrócić do domu i wyjść z Ozzy'm na spacer. Jak tu się wyrwać?
- Mogę już iść? - odezwał się Kuba, chyba nie mógł się powstrzymać od tego pytania. Pewnie myślał tak jak ja.
- Nie! - krzyknęła nauczycielka - lepiej posłuchaj tego co mówię. To są bardzo ważne rzeczy.
- A kiedy pani skończy mówić? - zapytałam (wiem, że tyko pogorszyła sytuację, ale nie mogłam się powstrzymać)
   Po tym pytaniu Chwierczeska sięgnęła po kredę.
- To za pyskowanie - powiedziała i rzuciła we mnie kredą.
   Nie wiedziałam, że umie tak celnie rzucać. Trafiła mnie równo po środku czoła.  Chwilę kiwałam się do przodu, do tyłu, do przodu, do tyłu... Nie wiedziałam co się dzieje - byłam nieźle oszołomiona... W końcu spadłam z krzesła...
   Wszyscy się na mnie gapili, a Chwierczeska kontynuowała wykład, jakby nic się nie stało. Kiedy spadłam, od razu podbiegł do mnie Kuba. Chyba wreszcie się czegoś nauczył...
   Chłopak ukląkł przy mnie.
- Nic ci nie jest? - zapytał
     (Nauczycielka przerwała gadaninę i wpatrywała się w nas)
- Nic... - powiedziałam cicho, a Kuba pomógł mi usiąść z powrotem na krześle.
- Koniec kary. - powiedziała nagle Chwierczeska - Idźcie z tąd!
   Uczniowie powoli opuszczali salę. Panowało grobowe milczenie. Podniosłam i udałam się w stronę drzwi.
- DO WIDZENIA - powiedziałam i wyszłam z klasy.

- Wreszcie zrozumiałeś, że kiedy ktoś leży trzeba go podnieść - powiedziałam z przekąsem do Kuby
   Właśnie wyszliśmy ze szkoły. Okazało się, że idziemy w tą samą stronę.
- Nie chciałem mieć znowu pokrzywy w plecaku - rzekł
- Tym razem to nie była twoja wina...
- A na serio, nic ci nie jest? - zapytał z troską
- Serio się pytasz, czy cię to nie obchodzi?
- Masz niezłego siniaka na czole, więc...
   No nie! Ile czasu będę musiała chodzić z fioletową gębą? Już słyszę te pytania: Co ci jest? albo Wiesz, że wyglądasz jak kosmita?
- Co, ci? Wyglądasz na zamyśloną.
- Jestem słaba... - powiedziałam cicho
- Co?! - zawołał Młotek ze zdziwieniem - Ty?! Słaba?! Chyba żartujesz!
- Kto spada z krzesła od uderzenia kredą?! - wybuchnęłam
- To nie znaczy, że jesteś słaba. Tylko...
- W ogóle, czemu cię słucham?! Przecież cię nie lubię!
- Kto ci powiedział, że masz mnie nie lubić?!
- Ja to sobie powiedziałam! Wylałeś na mnie wiadro zimnej wody!
- A ty mi wsadziłaś pokrzywę do plecaka! Lepiej mieć mokry łeb, czy poparzone łapy?!
- Fakt...

________________________________________
Cześć,
Z tego rozdziału jestem nawet zadowolona.
Następny rozdział pojawi się jak pod tym będą
przynajmniej trzy komentarze.
Do zobaczenia! :)
Sjo
  

9 komentarzy:

  1. Po pierwsze to ,,bierz" się pisze przez ,,z" z kropką, ale to nie jest tak bardzo istotne. Podobało mi się. Dość. Może być. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba chodziło o wierzę, bo to się pisze wieża.
    O tak w ogóle czekam na następny rozdział :)
    PS. Niezła ta nauczycielka, jak zwykłą kredą powaliła ucznia na podłogę :p

    OdpowiedzUsuń
  3. Tam było bież, a nie wież!

    OdpowiedzUsuń
  4. Już są 3 komentarze, więc proszę o 7 rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się, żeby rozdział pojawił się jutro. Chętnie napisałabym go dzisiaj, ale jest nawał pracy domowej...
      Dzięki za komentarze! :)

      Usuń
    2. Jest to m. in. moja zasługa, wiesz dlaczego - bo wiesz kto pisze. ;)

      Usuń
  5. Czekamy na rozdziały...

    OdpowiedzUsuń
  6. Po prostu bądź6 lutego 2014 20:38

    Hmmmm...
    Nie wiem co myśleć, ta seria to jakieś "fantasty".
    Ogółem- wszystko super, ale...
    To wygląda jakby to była 5 albo 4 klasa, a nie 1 gimka.
    Serio, kto śni o latających owieczkach i krówkach?!
    Ja w tym wieku śniłam o... Całowaniu, chłopakach i INNYCH SPRAWACH,
    Dziwna ta dziewczyna, zero pyskowania, łatwo się poddaję.
    A więc FANTASTY.
    Moja ocena?
    Powieść realistyczna: 7/10
    Dorzuć jakiś hardcore. jakieś problemy szkolne, fałszywe mordy, mini, zdrady itp., a nie rzucanie kredą i spadanie z krzesła. xD Chore to trochę :3
    To moje zdanie ;p
    Pozdr. czekam na 'poprawioną' kolejną część...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt nie może odpowiadać za swoje sny. One bywają dziwne.

      Usuń