czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 1: Oto ja i moje kłopoty

   Biegłam po ślicznej łączce usłanej kwiatami. Wiatr smyrał mnie po policzkach i rozwiewał moje czarne włosy. Wokół mnie fruwały różowe baranki, a zielone kózki skakały po chmurkach. To było takie cudowne...
-Panno Figa, proszę odpowiedzieć na pytanie.
   Baranki zniknęły, a ja otworzyłam oczy. No tak... matma. Każdemu mogło się przysnąć nie? To chyba nic złego... w końcu sen jest potrzebą naturalną...
-Proszę o odpowiedź.-powiedziała pani Karlo ostrym tonem
   Angelina Karlo była wysoką, kościstą kobietą. Wygląda na jakąś sześćdziesiątkę, ale nikt nie wie ile ma dokładnie lat. Nie jest taka zła, tyle że potrafi się prawdziwie wkurzyć.
-A jakie było pytanie?-zapytałam
-Powinnaś wiedzieć-rzekła nauczycielka-powtarzałam je trzy razy. Wiesz jaka kara spotyka ucznia, który śpi na lekcji?
-Nie.
-Wizyta u dyrektora. Marsz do jego gabinetu!-rozkazała matematyczka, a w jej głosie słychać było, że nie zniesie sprzeciwu.
   Chciałam powiedzieć, że nie zamierzam tam iść, ale narobiłabym sobie większych problemów. W sumie to nie pierwszy raz przysnęłam...zdarzało się to już parę razy, ale nigdy nie byłam u dyrektora.
Zawsze musi być ten pierwszy raz...
   Wstałam i powoli udałam się w stronę drzwi. Kiedy stanęłam przed gabinetem dyrektora zawahałam się... może lepiej gdybym tam nie wchodziła? Nikt się nie dowie, że nie rozmawiałam z dyrektorem - panem Staśkiem (tak ma na nazwisko). W końcu, przeżyję bez tej wizyty, a dyrektor pewnie jest zajęty i zrobiłabym dobry uczynek nie przeszkadzając mu... ale pani Karlo może się dopytywać co powiedział...zawsze mogę skłamać... chociaż kłamanie z takiego powodu groziłoby mojemu honorowi...
  "Co z tobą? -pomyślałam- Wiki, weź się w garść!"
   Zapukałam.
-Proszę.-powiedział pan dyrektor ze środka
   Wzięłam głęboki oddech i weszłam do jaskini lwa.

***

   Mogło być gorzej... muszę tylko po lekcji odsiedzieć kozę i już. Spodziewałam się czegoś gorszego...
Po lekcjach poszłam do sali matematycznej. Pani Karlo już czekała. 
-Też chciałabym iść do domu, ale niestety muszę tu z tobą siedzieć. -powiedziała nauczycielka- Musisz napisać w zeszycie "Nie będę spała na lekcji matematyki lecz będę słuchała i uczyła się wraz z innymi".
-Nie ma sprawy. -powiedziałam- Napiszę i pójdę do domu.
-Tyle, że musisz napisać to sto jedenaście razy.
-Co? Ja nie zdążę na autobus!
-Jeżeli się weźmiesz w garść to napiszesz to w mgnieniu oka.
   Okej. Usiadłam w ławce, sięgnęłam po zeszyt i długopis i zaczęłam pisać. Po chwili miałam już pięć razy, po piętnastu zaczęła mi drętwieć ręka. Jak się pospieszę to zdążę na autobus odjeżdżający za...chwilę. Jest dwudziestka. Muszę na niego zdążyć! Plan był taki, że szybko miałam wracać do domu, zjeść obiad (mama nie odpuści) i biec na trening (jestem w szkolnej drużynie siatkarek!). Iiiii jest trzydzieści. Ufff... Ręka mi odpadnie...
   Pani Karlo chyba też się spieszyło bo zaczęła mnie DOPINGOWAĆ (to dziwne!).
-Dawaj, dawaj Wiktorio! Zbliżasz się do czterdziestki, nie poddawaj się! Dasz radę! Już prawie połowa! Boże, jakie to emocjonujące...-aż usiadła z wrażenia.
   Po jakimś czasie SKOŃCZYŁAM. Ufffffff... dzięki Bogu...
Spojrzałam na zegarek za dwie i pół minuty autobus podjedzie pod przystanek i zanim pani Karlo zdążyła powiedzieć słowo już biegłam. Dam radę, zdążę!
   W czasie tego biegu jakiś pajac wybiegł zza rogu i w szalonym pędzie (podobnym do mojego) potrącił mnie. Upadłam na chodnik, a z mojego kolana zaczęła sączyć się krew. 
   Chłopak biegł dalej jakby nie zauważył co nawyrabiał. Nawet nie próbowałam wznawiać biegu. To nie miało sensu. Kiedy wsiadał do autobusu na który oboje pędziliśmy zobaczyłam dokładniej jego twarz. 
   Miał dość ciemne włosy i brązowe oczy. Był wysoki i ogółem nie wyglądał tak źle. Skądś go znam...
Po chwili zastanowienia już wiedziałam. To Kuba Serafin z równoległej klasy. Nigdy z nim nie rozmawiałam, ale po jakimś czasie, w szkole po prostu się wie kto jest kim.
   Byłam wściekła. Mogę się pożegnać z WMMS (Wielkim Meczem Między Szkołami). To była moja wielka szansa, a Jakub ją zrujnował. ZEMSZCZĘ SIĘ!!!