- Nie wiem... Chyba założę tą czarną sukienkę...
- Masz rację, dobrze w niej wyglądasz, ale co ze mną?
- Nie wiem... na pewno coś wymyślisz... Cześć - powiedziała Emilka i ruszyła w stronę swojego domu
Zawsze tak jest. Zostawia mnie z problemem. Niby to nic takiego, w końcu to tylko ubranie, ale to moja pierwsza dyskoteka w tej szkole. Muszę jakoś wyglądać.
Impreza zaczyna się o 16, więc mam jeszcze trzy godziny - luzik.
Weszłam do domu. Panowała grobowa cisza, przerywana odgłosem wiertarki. To tata. Robi remont w pokoju babci. Kiedyś tam mieszkała, ale gdy umarła pokój po prostu sobie był. Nieużywany. Teraz będzie tam pokój dziecka. To okropne, bo ja mam pokój na przeciwko...
Od czasu kłótni rodziców odzywają się do siebie tylko w razie konieczności i zawsze z taką dziwną wyniosłością... nie podoba mi się to...
Uznałam, że najlepiej będzie jak ubiorę się w krótką dżinsową spódniczkę, czarne getry i granatową bluzkę z czarnymi przyciemnieniami. Zeszłam na dół. Założyłam fajną kurtkę, zawołałam: "Mamo, idę na dyskotekę" i wyszłam.
Weszłam do szkoły. Słychać już było głośną muzykę z sali gimnastycznej. Tak... trzeba znaleźć Emilkę.
Na sali światła były zgaszone. Wszędzie migotały lśniące kolorowe światełka. Na środku oczywiście była grupa starszych uczniów, którzy zbili się (za przeproszeniem) w kupę. Wymachiwali rękami i skakli w rytm muzyki. Zawsze próbowałam się wcisnąć w to zbiegowisko, ale rzadko mi się to udawało...
Przy jednym z okien stała Emilka. Podeszłam do niej.
- Hej, od dawna tu jesteś?
- Nie... dopiero przyszłam. - rzekła - I widzisz, dobrze wyglądasz.
- Jasne - powiedziałam sarkastycznie - co tak się rozglądasz?! - krzyknęłam żeby mnie usłyszała, bo muzyka przybrała na sile.
- A nic... - odparła i zarumieniła się
- Widziałam go przy sklepiku!
- Co?! - zawołała dziewczyna - Serio?! Nie obrazisz się jak...
- No leć! - krzyknęłam z uśmiechem
Emilka pobiegła do sklepiku. Tak... Nigdy nie umiem zacząć się bawić. Ciężko tak po prostu zacząć... Rozejrzałam się. Najlepiej byłoby gdyby udało mi się wbić w zbiegowisko (kupę) uczniów. No... to raczej mi się nie uda... Mogę się dołączyć do jednego z tych małych kółeczek, które tworzą mniej popularni ludzie...
Zauważyłam Kubę rozmawiającego ze swoimi kolegami. Chyba coś uzgadniali... Nagle chłopcy spojrzeli na mnie. Szybko odwróciłam wzrok. Po chwili zauważyłam, że Kuba idzie w moją stronę. Tym razem się postarał. Wyglądał na prawdę dobrze. Był w czarnej koszuli i dżinsach. Jego czarne włosy opadały na czoło, a brązowe oczy błyszczały. Przyłapałam się na tym, że się na niego gapię, więc skarciłam się w duchu.
- Hej - powiedział chłopak
- Hej - odpowiedziałam
- Widzę, że stoisz tu sama... więc pomyślałem... - zawstydził się - może... chciałabyś ze mną zatańczyć?
Spojrzałam na niego zdziwiona. Tego się nie spodziewałam... On zapraszający mnie do tańca? Coś tu nie gra... No, tak! Zakłady! Na pewno założył się z kolegami, że jak ze mną zatańczy to dostanie ileś kasy. Chłopaki często tak robią! Świnie!
- No już, mów! - krzyknęłam przekrzykując muzykę
- Ale co?! - zapytał, jakby nie wiedział
- Ile forsy za to dostaniesz?! - zawołałam
- Nie wiem o czym mówisz! - odwrócił wzrok
- O ile się założyłeś?! - naciskałam
- Naprawdę nie wiem o czym mówisz! - a kiedy spojrzałam mu prosto w oczy, wypalił - dwie dychy!
- Nie mogłeś więcej od nich wydoić?! - zapytałam z ironią i uśmiechem
- Rozumiem, że ze mną nie zatańczysz?!
- Dycha dla mnie! - krzyknęłam z uśmiechem
- Piątka!
- Ósemka, albo żegnaj! - krzyknęłam
- Dobra! Ostro się targujesz! - powiedział i uśmiechnął się
Ach... ten jego uśmiech...
Spojrzałam jeszcze w stronę drzwi. Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Emilka rozmawiała z Błażejem. Co chwila wybuchali śmiechem. Dobrze, że się dobrze bawi.
Odwróciłam się do Kuby. Pod rękę, poszliśmy na środek sali gimnastycznej. Położyłam rękę na jego ramieniu, on zaś swoją na mojej talii. Przeszedł mnie dreszcz. Nigdy jeszcze nie tańczyłam z chłopakiem w ten sposób. Zobaczyłam jego zmieszaną minę. Chyba czuł się tak samo jak ja... Nagle na jego twarzy zagościł uśmiech. Oczy mu zabłyszczały... muszę przyznać, że co jak co, ale Kuba Serafin jest całkiem przystojny...
W pewnej chwili muzyka nie źle przyspieszyła. Złapaliśmy się po prostu za ręce i na prawdę zatańczyliśmy. Nie zwracałam uwagi czy inni się na nas gapią czy nie. Fajnie było, chociaż to niezdarny młotek, który nie patrzy jak biegnie i gdzie wylewa wiadro z wodą... Na chwilę o tym wszystkim zapomniałam. Po prostu dobrze się bawiłam.
Skakaliśmy, machaliśmy rękami i śmialiśmy się. Kuba uniósł rękę, obróciłam się. Na prawdę fajnie było. Chociaż kiedyś obiecałam sobie, że się nigdy do niego nie odezwę... teraz tę obietnicę miałam w nosie! Dobrze mi się z nim tańczyło!
Współ ziomkowie Kuby patrzyli na nas jak na wariatów. Chyba nie sądzili, że sprawa przybierze taki obrót. Ja też tak nie sądziłam. Naprawdę nie myślałam, że z tego tańca będę miała taką przyjemność. Pomyślałam po prostu, że to prosty sposób, żeby zarobić. Nawet za takie osiem złotych można coś fajnego kupić (np. Grześka!).
W końcu zmęczeni wyszliśmy z sali i usiedliśmy na schodach.
- Na prawdę obyłoby się bez tego ostatniego obrotu. - powiedziałam, ale uśmiechnęłam się
- Co ty! Potrzebny był do zakończenia tego wielce artystycznego dzieła! - rzekł chłopak także się uśmiechając.
- Uff... - odetchnęłam - wiesz, zmęczyłam się...
- Ja też... ale ten taniec trzeba kiedyś powtórzyć, nie?
- Jasne... o kurcze, źle ze mną - przyznaję ci rację...
Kuba spojrzał mi w oczy.
- Przepraszam. - powiedział całkiem poważnie
Zatkało mnie. Najpierw nieoczekiwany taniec, zmieniający się w "totalnie na luzie", a teraz on przeprasza. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Może i Kuba jest przystojny, a jego uśmiech jest tak powalający... ale nie ma wyczucia czasu. Pewnie myślał, że teraz mnie przeprosi i wszystko będzie fajnie, albo po prostu miał to na sumieniu i chciał żeby mu było lepiej...
Zatkałao mnie. Najpierw nie oczewkiwany taniec, zmieniający się w "totalnie na luzie", a teraz on przeprasza. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Może i Kuba jest przystojny, a jego uśmiech jest tak powalejący... ale nie ma wyczucia czasu. Pewnie myślał, że teraz mnie przeprosi i wszystko będzie fajnie, albo po prostu miał to na sumieniu i chciał po prostu żeby mu było lepiej...
Ale cuż... powiedziałam, że jak mnie przeprosi to wszystko będzie grało, a danego słowa trzeba dotrzymywać...
- Okej... - powiedziałam bez przekonania
Chłopak chyba wyczuł, że napięcie między nami stopniowo rośnie, więc powiedział:
- Choć. Zobaczymy co chłopaki powiedzą o tańcu.
- Jasne - westchnęłam - choćmy...
Weszliśmy z powrotem na salę. Kuba zaprowadził mnie do swoich kolegów.
- I co, dacie dwie dyszki? - zapytał Kuba z uśmiechem
- Tylko w drobnych! - dodałam
Udawaliśmy zadowolonych i w ogóle, ale ja chciałam jak najszybciej się z tąd wynieść.
- To ty jej powiedziałeś o zakładzie? - zapytał Marek z niedowierzaniem
- Nie, sama się domyśliła. - powiedział Kuba, tylko ja wiedziałam, że uśmiech zdobiący jego twarz jest wymuszony.
Jakiś inny chłopak dał Kubie kasę. Chyba wszyscy byli strasznie zawiedzeni. To chyba moja wina...
- Coście tacy zbici? - zapytałam starając się by bżmiało to naturalnie.
- Nie interesuj się! - krzyknął jeszcze inny chłopak
- Mili ci twoi koledzy - powiedziałam do Kuby kiedy się od nich oddaliliśmy
- Przestań, nie są tacy źli... Poza tym dziwisz im się? Nie tak wszystko miało wyglądać - mówił chłopak dając mi moje należne osiem złotych
- Ale co miało jak wyglądać? - zapytałam trochę zirytowana
- Chyba jeszcze nigdy w dziejach tych zakładów, dziewczyna nie dostała hajsu.
- Czyli szkoda wam tych ośmiu złotych?
- Nie w tym rzecz... - chłopak próbował się tłumaczć
- Masz... - powiedziałam oddając mu pieniądze - już ich nie chcę.
Odwróciłam się i udałam w stronę wyjścia. Minęłam Emilkę pogrążoną w rozmowie z Błażejem. Dobrze, że przynajmniej ona się dobrze bawi. Pomachałam do niej ręką, dając znak, że już idę. Odmachała mi i wróciła do rozmowy.
W pewnej chwili muzyka nie źle przyspieszyła. Złapaliśmy się po prostu za ręce i na prawdę zatańczyliśmy. Nie zwracałam uwagi czy inni się na nas gapią czy nie. Fajnie było, chociaż to niezdarny młotek, który nie patrzy jak biegnie i gdzie wylewa wiadro z wodą... Na chwilę o tym wszystkim zapomniałam. Po prostu dobrze się bawiłam.
Skakaliśmy, machaliśmy rękami i śmialiśmy się. Kuba uniósł rękę, obróciłam się. Na prawdę fajnie było. Chociaż kiedyś obiecałam sobie, że się nigdy do niego nie odezwę... teraz tę obietnicę miałam w nosie! Dobrze mi się z nim tańczyło!
Współ ziomkowie Kuby patrzyli na nas jak na wariatów. Chyba nie sądzili, że sprawa przybierze taki obrót. Ja też tak nie sądziłam. Naprawdę nie myślałam, że z tego tańca będę miała taką przyjemność. Pomyślałam po prostu, że to prosty sposób, żeby zarobić. Nawet za takie osiem złotych można coś fajnego kupić (np. Grześka!).
W końcu zmęczeni wyszliśmy z sali i usiedliśmy na schodach.
- Na prawdę obyłoby się bez tego ostatniego obrotu. - powiedziałam, ale uśmiechnęłam się
- Co ty! Potrzebny był do zakończenia tego wielce artystycznego dzieła! - rzekł chłopak także się uśmiechając.
- Uff... - odetchnęłam - wiesz, zmęczyłam się...
- Ja też... ale ten taniec trzeba kiedyś powtórzyć, nie?
- Jasne... o kurcze, źle ze mną - przyznaję ci rację...
Kuba spojrzał mi w oczy.
- Przepraszam. - powiedział całkiem poważnie
Zatkało mnie. Najpierw nieoczekiwany taniec, zmieniający się w "totalnie na luzie", a teraz on przeprasza. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Może i Kuba jest przystojny, a jego uśmiech jest tak powalający... ale nie ma wyczucia czasu. Pewnie myślał, że teraz mnie przeprosi i wszystko będzie fajnie, albo po prostu miał to na sumieniu i chciał żeby mu było lepiej...
Zatkałao mnie. Najpierw nie oczewkiwany taniec, zmieniający się w "totalnie na luzie", a teraz on przeprasza. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Może i Kuba jest przystojny, a jego uśmiech jest tak powalejący... ale nie ma wyczucia czasu. Pewnie myślał, że teraz mnie przeprosi i wszystko będzie fajnie, albo po prostu miał to na sumieniu i chciał po prostu żeby mu było lepiej...
Ale cuż... powiedziałam, że jak mnie przeprosi to wszystko będzie grało, a danego słowa trzeba dotrzymywać...
- Okej... - powiedziałam bez przekonania
Chłopak chyba wyczuł, że napięcie między nami stopniowo rośnie, więc powiedział:
- Choć. Zobaczymy co chłopaki powiedzą o tańcu.
- Jasne - westchnęłam - choćmy...
Weszliśmy z powrotem na salę. Kuba zaprowadził mnie do swoich kolegów.
- I co, dacie dwie dyszki? - zapytał Kuba z uśmiechem
- Tylko w drobnych! - dodałam
Udawaliśmy zadowolonych i w ogóle, ale ja chciałam jak najszybciej się z tąd wynieść.
- To ty jej powiedziałeś o zakładzie? - zapytał Marek z niedowierzaniem
- Nie, sama się domyśliła. - powiedział Kuba, tylko ja wiedziałam, że uśmiech zdobiący jego twarz jest wymuszony.
Jakiś inny chłopak dał Kubie kasę. Chyba wszyscy byli strasznie zawiedzeni. To chyba moja wina...
- Coście tacy zbici? - zapytałam starając się by bżmiało to naturalnie.
- Nie interesuj się! - krzyknął jeszcze inny chłopak
- Mili ci twoi koledzy - powiedziałam do Kuby kiedy się od nich oddaliliśmy
- Przestań, nie są tacy źli... Poza tym dziwisz im się? Nie tak wszystko miało wyglądać - mówił chłopak dając mi moje należne osiem złotych
- Ale co miało jak wyglądać? - zapytałam trochę zirytowana
- Chyba jeszcze nigdy w dziejach tych zakładów, dziewczyna nie dostała hajsu.
- Czyli szkoda wam tych ośmiu złotych?
- Nie w tym rzecz... - chłopak próbował się tłumaczć
- Masz... - powiedziałam oddając mu pieniądze - już ich nie chcę.
Odwróciłam się i udałam w stronę wyjścia. Minęłam Emilkę pogrążoną w rozmowie z Błażejem. Dobrze, że przynajmniej ona się dobrze bawi. Pomachałam do niej ręką, dając znak, że już idę. Odmachała mi i wróciła do rozmowy.
Nie mogłam zasnąć. Ciągle myślałam o tym co się wydarzyło na dyskotece. Najpierw było fajnie, a potem nagle wszystko się zamieniło w piekło. Może to przeze mnie, a może nie... Jeżeli to moja wina to sama się sobie dziwię. A co będzie jutro w szkole? Jak ja dam radę przeżyć? Chciałabym teraz wyjechać gdzieś gdzie nikt mnie nie zna i nikt nie będziew mi mówił jakie to głópoty robię... W każdym razie poznałam kogoś od zupełnie innej strony... Ciekawe tylko czy ta osoba się jeszcze kiedyś do mnie odezwie... I czy ja dam radę odezwać się do niej...
Ach... Dziwny jest ten świat.
______________________________________
Kiedy wymyślałam ten rozdział,
wydawał mi się na prawdę świetny.
Dlaczego jak się już napisze
to nie wygląda tak zajebiście
jak się myślało na początku?
Szczerze komentujcie!
Sjo :)
Tak to już jest. Jak pomyślisz co możesz napisać, to wydaje się takie super. Niestety, później wydaje się, że straciło swój urok.
OdpowiedzUsuńMam tylko jedną małą uwagę: jeżeli chodzi o to, żeby gdzieś pójść to - CHODŹ, a CHOĆ to zaimek i jeszcze CÓŻ (napisałaś przez U). ;)
Nie zaimek, tylko spójnik
OdpowiedzUsuńŚwietny! Były małe błędy, ale przepraszałaś i mówiłaś, że mogą się pojawić, więc spoko. ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział ;)
Super rozdział. Ten mi się naprawdę podobał. Nie mogę się doczekać następnego! :) & :)
OdpowiedzUsuńA ja nadal nie rozumiem dlaczego ona się tak wkurzyła i oddała mu kasę... Mimo iż przeczytałam to parę razy..
OdpowiedzUsuń