niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 10: Uczenie się to ciężka robota.

- I jak dyskoteka? - zapytałam Emilkę
   Spacerowałyśmy po korytarzu. Emilka zachowywała się dziwnie. W ogóle na mnie nie patrzyła, tylko w przestrzeń za mną. Ciągle coś nuciła, albo uśmiechała się do siebie... Ktoś tu się nie źle zabujał...
- Ach... - westchnęła po chwili
- O czym rozmawialiście? - dopytywałam się (ciekawość czasem zwycięża)
- O... Nie ważne...Lepiej powiedz co ty robiłaś. Z kim tańczyłaś?
- Daj spokój, nie chcę do tego wracać...
   O nie... Kuba szedł w naszą stronę. Nie chciałam go widzieć. Nie przez to, że złoszczę się na niego, bo wcale tak nie jest, tylko... sama nie wiem... trochę się wstydzę...nawet nie wiem czego, nie umiem tego ubrać w słowa... po prostu nie chciałam go widzieć.
- Cześć - powiedział chyba trochę zmieszany
- Hej... - odpowiedziałam
- Zostawię was samych... - powiedziała Emilka z uśmiechem i odeszła
   Kuba patrzył na mnie przez chwilę. Ja też muszę przyznać, że wpatrywałam się w niego i zapomniałam o całym świecie.(To głupie...)Staliśmy tak chwilę... Kuba pierwszy się obudził.
- Masz... - powiedział i podał mi pieniądze
   Popatrzyłam na nie. Było to równo osiem złotych...
- Przecież mówiłam, że ich nie chcę...
- Należą ci się... - rzekł Kuba i uśmiechnął się
- Okej, skoro ich nie chcesz, wezmę je - powiedziałam i też się uśmiechnęłam - Pa... - zdążyłam jeszcze powiedzieć po czym pobiegłam do sklepiku
   Nie chciałam przedłużać tej rozmowy... poza tym "Grześki" nie mogą czekać... Jak się ma pieniądze i to przy sobie to po co zwlekać?
   Sklepik szkolny to jedyne miejsce w którym nie roi się od nauczycieli. Tylko tutaj nigdy nie "zapanowali nad sytuacją" . Tylko tutaj rządy nie są sprawowane przez nich. W całej szkole mogą nas poganiać (co nie jest wskazane), ale sklepik to NASZE terytorium i NIKT nie ma prawa tego zmieniać!
   Stanęłam na chwilę. Przede  mną toczyła się ostra walka... Uczniowie przepychali się, niektórzy wymachiwali groźnie pięściami. Kiedyś (jak już wspominałam) wróciłam z podbitym okiem... trochę bolało, ale najgorsze było to, że musiałam potem przez dłuższy czas chodzić z taką ohydną śliwą na twarzy...
   W sklepiku są GRZEŚKI, nic dziwnego, że ludzie tak ostro walczą, żeby się dostać do budki.
   Wzięłam głęboki oddech i... zadzwonił dzwonek. Tak... można się było tego spodziewać...

   Historia. Zastępstwo z panią Karlo, od matmy. Nauczycielka usilnie próbowała poprowadzić lekcję historii, ale było jej dość ciężko, bo jak się okazało znała tylko najprostsze daty... jak np. Grundwald - 1410...
   Mnie lekcja całkowicie nie obchodziła, jak zresztą całą klasę. W ławce siedziałam sama, bo na początku lekcji, Karlo przesadziła mnie za gadanie z Emilką...
   Zbudowałam z linijki i gumki wagę i ważyłam, żeby sprawdzić czy np. moja temperówka jest cięższa od temperówki Łukasza... i takie tam...
   Okazało się, że pani Karlo nie umie historii, ale umie DUŻO z niej zadać...

   Weszłam do mojego pokoju. Usiadłam przy biurku. Tak... muszę zrobić lekcje teraz, bo potem chcę iść z Emilką i Sylwkiem na boisko...
   Okej... otworzyłam historię... Żeby zrobić zadanie muszę przeczytać z podręcznika (nuda!)...
No więc... "W 1506 roku na polskim tronie zasiadł Zygmunt I, zwany..." - przeczytałam po czym uznałam, że chce mi się pić. Zeszłam więc do kuchni i nalałam sobie wody z czajnika.
   Poszłam z powrotem do pokoju i wróciłam do książki: "W 1506 roku na polskim tronie zasiadł..."
Jeść mi się chce - uświadomiłam sobie po chwili. Obiad powinien być za jakąś godzinę, a uczyć się z pustym brzuchem jest bardzo ciężko, więc postanowiłam, że zrobię sobie parę kanapek.
   Z powrotem poszłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę. Wędlina, dżem, ser... wyjęłam pasztet. Zjadłabym z serem, ale nie chce mi się go kroić. Zrobiłam sobie dwie kanapki i poszłam do pokoju.
   "W 1506 roku na polskim..." - przeczytałam tym razem, po czym popatrzyłam za okno. Po chodniku szła jakaś dziewczyna z chłopakiem. Rozmawiali... trzymali się za ręce... Wyglądali razem na takich szczęśliwych...
   Ciekawe czy ja kiedyś odnajdę swojego księcia z bajki... tak jak ta dziewczyna.
   O... idzie "książę". Przez ulicę przebiegł Kuba. Jak on to robi? Jest wszędzie!
Spojrzałam z powrotem na podręcznik. "W 1506 roku..." Pójdę jeszcze po to "Danio" do kuchni i naprawdę przeczytam ten głópi rozdział.
   Wzięłam pusty już talerz i poszłam do kuchni. Po chwili wróciłam jedząc jogurt, pycha..
"W 1506 roku na polskim tronie zasiadł Zygmunt I..." Kurde! Piąty raz czytam to samo zdanie! Muszę wźąść się w garść, bo jak nie to dostanę kolejną pałę!
   Dobra teraz na serio. Przeczytam CAŁY rozdział. "W 1506 roku na polskim tronie zasiadł Zygmunt I, zwany Starym...." Skoczę tylko po te żelki, co były w szawce...

_____________________________________
Przepraszam, że tak późno,
ale nie miałam czasu, ani weny.
Ten rozdział, był trochę wymuszony...
ale postaram się, żeby następny był lepszy. :)
Powinien pojawić się do czwartku.
Komentujcie!
Sjo

3 komentarze:

  1. Fajny ten rozdział. :)
    Haha, ja też tak mam... jedno zdanie tysiąc razy, bo to i to i tamto.. :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny, naprawdę dobry. :) & :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Brak weny potrafi załamać. Współczuję :/

    OdpowiedzUsuń